Nieokiełznana dżungla muzyki - wywiad z Adamem Fularą
Wywiad dla Rumor.pl. Autor: Michał Frydryszak. Oryginalny tekst artykułu można znaleźć tutaj.
Jedną jedyną radą, na którą natykam się w praktycznie niezmiennej formie, czytając wywiady z mniej lub bardziej znanymi muzykami, jest zdanie "rób swoje", "słuchaj siebie".
Tak, niebezpiecznie kojarząca się z Amerykańską propagandą sukcesu, sentencja w kontekście muzyki jest
absolutną podstawą rozwoju. To umiejętność wyjścia poza odtwórcze kopiowanie, skutecznych jakby nie było,
schematów.
Z drugiej strony, pewien bardzo znany muzyk, uznawany za wzór oryginalności i indywidualizmu, zwykł powtarzać,
że wie skąd "ukradł każdą nutę". Inny przyznał, że w jego organizmie nie ostała się już ani jedna "prawdziwa" kość.
Bardzo niewielu muzyków potrafi jednocześnie czerpiąc pełnymi garściami z twórczości swoich ulubieńców, stworzyć
coś rozpoznawalnie "swojego" wykraczającego daleko poza dobór nut, rodzaj wzmacniacza i gatunek muzyki który wykonują...
Na twórczość Adama Fulary natknąłem się kilka lat temu, gdy jeszcze grał na jednogryfowej gitarze.
Pomijając oczywiste umiejętności autopromocji i kompetencje muzyczną wykraczającą poza jego wykształcenie muzyczne,
spodobało mi się to, że od początku był człowiekiem tworzącym własne słownictwo muzyczne, podążającym swoją ścieżką.
Nie wszyscy mieli do tej pory kontakt z techniką gry, którą stosujesz, więc opisz proszę w paru słowach,
czym jest tapping, i co doprowadziło do tego, że zarzuciłeś klasyczny sposób gry na gitarze na rzecz tappingu oburęcznego
na instrumencie, który według niektórych ma o jeden gryf za dużo.
Adam Fulara: Tapping oburęczny to nietypowa technika grania na instrumentach strunowych.
Polega ona na wydobywaniu dźwięku siłą palców, bez szarpania strun (zatem pod znakiem zapytania można by postawić
klasyfikację gitary jako instrumentu "szarpanego"). To dość efektowny, ale i wymagający sposób grania. W Polsce
jest zaledwie kilku tapperów, którzy są aktywni na scenie muzycznej. Z taką techniką gitarową zetknąłem się po
raz pierwszy w 1996 roku, na koncercie Partyzanta. Jest on moja pierwszą i jedyną jak dotąd inspiracją spośród
wszystkich muzyków używających tej techniki.
W czasach szkoły muzycznej uwielbiałem grać muzykę J. S. Bacha na akordeonie. Potem zakochałem się w gitarze
rockowej i po zakończeniu szkoły muzycznej całkowicie zaprzestałem muzykowania na akordeonie na rzecz gitary.
Na koncercie Partyzanta w 1996 zrozumiałem, że możliwe jest jednak rozwijanie techniki polifonicznej bez
rezygnacji z gitary.
Dwugryfowa gitara w połączeniu z tappingiem oburęcznym daje, z jednej strony możliwości polifoniczne niedostępne
w przypadku zwykłych technik gry na gitarze, z drugiej - umożliwia stosowanie artykulacji niedostępnej
w instrumentach klawiszowych. Istnieją jednak pewne ograniczenia. Muzyka Bacha wymaga niesamowitej precyzji,
osiągnięcie której na gitarze jest chyba trudniejsze niż na klasycznym instrumencie klawiszowym. Z drugiej strony
tapping jednak w pewnym stopniu ogranicza możliwości artykulacyjne typowe dla gitarzystów grających "tradycyjnie"?
Adam Fulara: Technika tappingu rzeczywiście jest wymagająca. Jednak wykonywanie muzyki Bacha w sposób artystyczny,
z użyciem poprawnej (z klasycznego punktu widzenia) techniki - jest możliwe i jestem coraz bliżej punktu,
w którym to się stanie.
Tapping sam w sobie to przede wszystkim wielka, nieokiełznana dżungla, w zaroślach
której wydeptano kilka zaledwie ścieżek. Najbardziej znana nazywa się "Stanley Jordan". Bardzo łatwo można wydeptać
swoją własną ścieżkę, która wymagałaby co prawda lat pracy, ale docelowo powstanie coś unikalnego. Na przykład
adaptacja utworów fortepianowych Rachmaninowa na instrumenty dla tapperów mogłaby być taką ścieżką.
Bardzo ciekawym doświadczeniem jest świadomy wybór instrumentu, na którym chcemy grać tapping. Dróg jest wiele,
najbardziej typowy wybór to gitara elektryczna, gitara basowa, Chapman Stick, Warr Guitars. Używam gitary dwugryfowej
REK (www.rekguitars.com) i jest to świadomy, przemyślany wybór.
Gdybym bardzo chciał - mogłem kupić Chapman Stick, ale instrument ten za bardzo różni się od gitary (bardziej przypomina
bas), zarówno jeśli chodzi o technikę gry, jak i przede wszystkim o brzmienie. Pomysł gitary dwugryfowej chodził
mi po głowie od bardzo dawna.
Jest to dla mnie rozwiązanie idealne zarówno jeśli chodzi o miejsce gitary w trio jazzowym
(w którym gra basista), jak i o wykonywanie utworów J. S. Bacha.
Twój zespół, Fool-X, jest na pierwszy rzut oka tzw.
Power-trio: perkusja, bas elektryczny i Twoja gitara. To co gracie ma jednak z klasycznym rockiem niewiele wspólnego.
Czy planujecie rozwinąć w przyszBości skBad o dodatkowych muzyków, rozwinąć formę Waszych utworów? A może świadomie
wolisz pozostawić sobie dużo przestrzeni muzycznej i ograniczyć się do obecnej postaci - Ty + sekcja rytmiczna?
Adam Fulara: Dla mnie trio to wymarzony skład. To jest coś na wzór bazy. Mam od roku nową koncepcję muzyki
dotyczącą takiego właśnie składu i jako zespół chcielibyśmy ją rozwijać. Grywamy jednak często z innymi muzykami,
np. Z Krzysztofem Misiakiem w czasie "jaZZlotu 2004".
Pomimo swoich bardzo wysokich kompetencji i
elokwencji (tak muzycznej, jak i werbalnej), jesteś muzykiem, który w dalszym ciągu poszukuje "swojej" muzyki.
Poświęcasz bardzo dużo czasu na opanowanie horrendalnie trudnych kompozycji Bacha. Z drugiej strony - grasz muzykę
z pogranicza jazzu i fusion, gdzie stawiasz na improwizację. Czy wiesz już JAK chcesz grać, ale ciągle szukasz
odpowiedzi na pytanie - co grać? Jak będzie wyglądała Twoja muzyka za 10, 20 lat.
Adam Fulara: I w ten sposób doszliśmy do sedna sprawy. Jest to najczęściej stawiany pod moim adresem zarzut.
Często spotykam się z podobnym zarzutem także pod adresem S. Jordana, który na jednej płycie umieszcza elektrycznego
bluesa, jazzowy standard, popową piosenkę, interpretację "Schodów do Nieba" i takie mieszanki utworów gra też w
czasie koncertów. Próbowałem grać różne rzeczy, rok temu zaprzestałem grania wszelkiego rodzaju popisówek:
ragtimow, solowych interpretacji piosenek, na rzecz studiowania mojej odmiany kontrapunktu.
To dość złożone zagadnienie, ale pomysł jest taki, by połączyć bebop z technikami improwizatorskimi i kompozycyjnymi
stosowanymi w okresie baroku przez Bacha. Efektem takiego zabiegu jest improwizacja polifoniczna. W tej chwili
jest na świecie zaledwie kilku muzyków którzy rozwijali to zagadnienie i są to głównie pianiści (ale nie tylko)
np. Brad Mehldau, Keith Jarrett, Lennie Tristano, Joey deFrancesco na Hammondzie, z gitarzystów Steve Herberman
(rozwija styl Joe Passa w kierunku kontrapunktu).
Polifonia pojawia się często w duetach (np. trąbka + saksofon improwizujące jednocześnie), jednakże to raczej
jest spontaniczne granie zupełnie inne od tego, czym zajmuję się obecnie. Tą metodę mogę wykorzystać z zespołem
zarówno do ogrywania w oryginalny sposób standardów jazzowych, jak i podczas komponowania.
Dodam jeszcze, że
w pracę nad rozwojem tego pomysłu włączył się cały zespół. Dzięki odpowiedniej dyscyplinie ogrywania ściśle
określonego tzw. Cantus Firmus, po zagraniu tematu utworu można utworzyć "zbiorową" improwizację, kiedy to basista
przestaje grać walking i gra improwizując w wysokim rejestrze basu jednocześnie z polifoniczną improwizacją gitarową
tworząc muzykę 3-głosową, względem której perkusista pozostaje w rytmicznym "kontrapunkcie".
W końcu Bach
potrafił improwizować wielogłosowe fugi, tworząc piękną muzykę. Czemu nie wykorzystać jego metod?
Najważniejszym celem który chcemy osiągnąć grając w ten sposób jest maksimum melodyki przy zachowaniu oryginalnego
charakteru takiego polifonicznego brzmienia. Po roku ćwiczeń i tworzenia metodą prób i błędów struktury formalnej
(która nie jest prosta, ale za to dość muzykalna) mamy już opracowany pierwszy standard jazzowy. Wyniki są bardzo
obiecujące, najgorsze za nami, a teraz pozostają przed nami lata ćwiczeń tak, by docelowo swobodnie improwizować
polifonię.
Drugim ważnym spostrzeżeniem może być fakt, że do takiego brzmienia całości zespołu wykorzystuję to,
czego uczę się podczas grania utworów J. S. Bacha, analizując jego kompozycje tak|e pod kątem formalnym.
Widzisz teraz wspólną klamrę, która spina wszystkie nutki, które teraz gram? To wszystko jest bardzo czasochłonne,
ale liczę, że efekty będą wartościowe. Bardzo ucieszyłem się też, że dzięki kontrapunktowi w procesie kompozycji
i improwizacji "myśl" zaczęła odgrywać ważną rolę. Nie wiem czemu muzycy tak boją się pracować umysłem, na rzecz
palców i tłumaczą to "duszą w muzyce". Czyż muzyka Chopina nie ma duszy? A z formalnego punktu widzenia to trudna
muzyka. Jest natchniony pomysł na frazę, ale potem trzeba go przetworzyć przy pomocy narzędzia jakim jest mózg,
aby powstał wartościowy utwór. Chciałbym też nagrać w całości kilka cykli Bacha: "Wariacje Goldbergowskie",
"Das Wohltemperierte Klavier", i in. To plan na wiele lat ćwiczeń i chciałbym, żeby to były interpretacje poprawne
pod względem czystości wykonania (obecne jeszcze nie są, ale jest to w moim zasięgu) i bardzo osobiste pod
względem muzykalności. Czy to możliwe? Czas pokaże.
Reasumując - Fool-X i Twoja solowa twórczość nie jest to, tak jak początkowo sądziłem, poszukiwaniem,
lecz już zmierzaniem do konkretnego celu... Czy skorzystałbyś z okazji, choćby gościnnego, udziału w projekcie,
który postawił by Twój sposób gry w, kompletnie innym od wybranego przez Ciebie, kontekście?
Wyobrażam sobie np. Twój udział w projekcie z pogranicza awangardowej elektroniki - tak jak robi to, przykładowo,
Squarepusher (uwielbiany przez Hendersona i spółkę basista jazzowy tworzące jedne z najdziwniejszych dźwięków
jakie dane mi było słyszeć).
Adam Fulara: W przyszłości - czemu nie. Zwłaszcza w kontekście, kiedy jakiś inny muzyk zechciałby nagrać
utwór lub płytę z naszym trio w jakiejś ustalonej przez niego konwencji. W tej chwili chciałbym dopracować pewne
koncepcje, które rozwijam z zespołem nie zajmując się niepotrzebnie projektami opóźniającymi moment nagrania
pierwszej płyty z moim trio. Na dodatek bardzo dużo czasu i pracy pochłaniają "Wariacje Goldbergowskie"...
Czy przychodzą Ci na myśl inni muzycy - którzy tak jak ty obrali bardzo indywidualną drogę, których twórczość
chciałbyś polecić naszym czytelnikom? Może Michael Manring - wspaniały basista, który tak jak Ty obrał bardzo
specyficzną, trudną drogę, opartą na graniu, prawie wyłącznie bez akompaniament innych muzyków, na bardzo nietypowym
instrumencie, przestrajanym nawet kilkunastokrotnie w trakcie trwania utworu.
Adam Fulara:
Nie interesuję się muzyką od strony "nietypowości instrumentu i techniki gry", choć pozornie tak to właśnie wygląda.
Wydaje mi się, że każdy znaczący muzyk w swoich czasach był dziwolągiem, grając muzykę "inną" niż wszyscy od Bacha
począwszy poprzez Parkera, Davisa, Coltrane'a, do czasów obecnych czyli Keitha Jarretta, Brada Mehldau itp.
Z ludzi, którzy posługują się nietypową, rewolucyjną techniką gitarową i jednocześnie tworzą wielką muzykę najbardziej
podoba mi się to co gra Tuck Andress, którego twórczość gorąco polecam. Dla mnie to Joe Pass XXI wieku.
Jest człowiek grający na 12 strunowej gitarze basowej - zajmujący się głównie muzyką klasyczną.
Wielu lutników oferuje instrumenty z nawet 36 progami. Widziałem też 9 strunową gitarę elektryczną z systemem
zmiennej menzury - tzw. "fanned frets", wielu gitarzystów gra z systemem midi... Czy planujesz w przyszłości
powiększenie swojej kolekcji instrumentów o np. kolejną dwugryfówke wzbogaconą o dodatkowe struny, progi lub moduł
z brzmieniami midi?
Adam Fulara: Kiedy grałem w Belgii w tym roku serię koncertów w ramach European Tap Seminar spotkałem
Yuri Vasilewsky'ego - lutnika na stałe mieszkającego w Brukseli, ale pochodzącego z Białorusi.
Zaproponował podarek w postaci dwugryfowej gitary typu hollow body (typowa konstrukcja jazzowa), albo Semi-Hollow
Body. W sumie zawsze chciałem mieć gitarę jazzową w swojej kolekcji, więc będzie to kolejny oryginalny instrument,
którego brzmienia jestem już teraz bardzo ciekaw. Jego budowa potrwa rok (czyli do lipca 2006). Być może też wkrótce
stanę się posiadaczem innej dwugryfówki hollow body zrobionej w pracowni lutniczej REK (www.rekguitars.com), skąd
pochodzi moja obecna gitara.
Nie wykluczam eksperymentów z systemem MIDI, ale to raczej odległa przyszłość.
Długą menzurę i eksperymenty z kształtem progów raczej sobie odpuszczę.